poniedziałek, 9 czerwca 2014

Małe katastrofy

Każdy zna ten moment kiedy mamy przeczucie, że coś jest nie tak i nadchodzi jakaś mniejsza bądź większa katastrofa. Można pomyśleć, że przesadzam, wyolbrzymiam i w ogóle "o co mi chodzi" jednak dzisiejszy moment otworzenia pokrywy mojego Zenita ściął mi skrzydła. Przez ostatni miesiąc każdego dnia nosiłam go ze sobą i łapałam jedynie wyjątkowe momenty warte wykorzystania jednej z jedynie trzysiestu-sześciu klatek. I tak czekałam kiedy nadejdzie podniosła chwila wywołania kliszy i przejrzenia obrazów, które zapamiętały moje oczęta...
A dziś, kiedy po raz kolejny miałam wrażenie, że coś za długi ten jeden film i otworzyłam klapę, osłupiałam, wydałam jęk rozpaczy nawet nie mając siły na słowa. Otóż moi drodzy państwo, film w ogóle się nie nakręcił. Pstrykałam zdjęcia, które nigdzie się nie odbiły.
Ofiara losu. 
Tyle mam do powiedzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz