czwartek, 19 czerwca 2014

Wracające wspomnienia

 Pogrążona w przeglądaniu ogromnego folderu ze zdjęciami wróciłam pamięcią do roku spędzonego w Stanach jako au pair. Choć prawie każde przyozdobione zostało uśmiechem, przypomniały ukryte w sobie historie jedynie przeze mnie widziane w pełni.
 Czas zdecydowanie zmienia perspektywy i na wiele problemów patrze już zupełnie inaczej. Popełnionych błędów żałuję mocniej ale również jeszcze bardziej niezrozumiałe pozostaje dla mnie dlaczego nie udało się niczego naprawić. Widzę teraz, że obie strony chcąc uniknąć konfliktu tak naprawdę jeszcze bardziej zagęściły atmosferę, kiedy może wystarczyło po prostu porozmawiać? Przecież i tak nie byłoby gorzej.
 Czytając blog o moim programie au pair jedynie bliscy mi wtedy ludzie i ci bardzo wnikliwi prawdopodobnie byliby w stanie wyczuć, że nie wszystko, pod tą powłoką przygody, było w porządku. Niestosowne byłoby opisywanie trudnych momentów bezpośrednio, bo skierowałoby wszystkie negatywne opinie w goszczącą mnie rodzinę. Nawet wtedy to wiedziałam. A zależało mi na przestawieniu wszystkiego obiektywnie. Na opowiedzenie prawdziwej historii nigdy nie nadejdzie pora, ja, po prostu próbuję powiedzieć, że ją mam. A ona od czasu do czasu o sobie przypomina... I choć wiem, że nie da o sobie zapomnieć do czasu wyjaśnienia nieporozumień to zwykłe porozmawianie wydaje się teraz jeszcze trudniejsze niż było wtedy. Co prawda czas wygoił rany i zabił część żalu, jednak jedyne czego się boje to wyjść naprzeciw z sercem na dłoni bo przeglądając te zdjęcia pamiętam energię, uczucia i siebie, którą oddałam wtedy a której dziś już nie ma.


piątek, 13 czerwca 2014

Być obecną całą sobą

Nasze zwyczajne codzienne życie od czasu do czasu przerwane zostaje przez momenty, które należą do tych wyjątkowo cudownych... niezapomnianych. To może być przelotny uśmiech, promienie słońca, dawno zapomniana piosenka niosąca wspomnienie a nawet długo wyczekiwana zmiana, po której nic już nie zostanie takie samo.
Chwile.
Ułamki sekund, euforia, ulga, najczystsza forma radości.
Takich urywków jest naprawdę niewiele a dać się ponieść, zapomnieć o tym co dookoła nie zawsze przychodzi łatwo. Zagnieżdżone niepewność, zawstydzenie i strach przed porażką niepotrzebnie nas powstrzymują. Nie warto zastanawiać się czy ktoś patrzy, czy to odpowiednie, czy wypada, bo uczucie, które pobudza zapomniane kąciki ust i oczu jest warte puszczenia wszelkich zbędnych barier.


Wczoraj, spływająca na mnie prawdziwość emocji Mighty Oaks uzmysłowiła mi jak szczerze odczuwają muzykę prawdziwi artyści. To była jedna z tych chwil. Niestety mam świadomość, że tak cudownymi koncertami zespół szybko zdobędzie popularność i nigdy więcej nie będzie możliwości słuchania utworów siedząc wręcz u bosych stóp Iana Hoopera ...



poniedziałek, 9 czerwca 2014

Małe katastrofy

Każdy zna ten moment kiedy mamy przeczucie, że coś jest nie tak i nadchodzi jakaś mniejsza bądź większa katastrofa. Można pomyśleć, że przesadzam, wyolbrzymiam i w ogóle "o co mi chodzi" jednak dzisiejszy moment otworzenia pokrywy mojego Zenita ściął mi skrzydła. Przez ostatni miesiąc każdego dnia nosiłam go ze sobą i łapałam jedynie wyjątkowe momenty warte wykorzystania jednej z jedynie trzysiestu-sześciu klatek. I tak czekałam kiedy nadejdzie podniosła chwila wywołania kliszy i przejrzenia obrazów, które zapamiętały moje oczęta...
A dziś, kiedy po raz kolejny miałam wrażenie, że coś za długi ten jeden film i otworzyłam klapę, osłupiałam, wydałam jęk rozpaczy nawet nie mając siły na słowa. Otóż moi drodzy państwo, film w ogóle się nie nakręcił. Pstrykałam zdjęcia, które nigdzie się nie odbiły.
Ofiara losu. 
Tyle mam do powiedzenia.

środa, 28 maja 2014

To był dobry dzień

 Najwyższy czas zacząć prężnie działać na blogu.

Od dłuższego czasu w moim życiu panuje spory zamęt, choć gdyby spojrzeć na to z boku tak naprawdę nie zmienia się nic. I chyba właśnie o to chodzi.
Wątpliwości co do studiów, wątpliwości co do przyszłych planów, wątpliwości czy nie rzucić tego wszystkiego w cholerę i uciec z plecakiem na plecach w jakieś gorące miejsce (choć na polską pogodę przez ostatnie dni nie można było wcale narzekać). Mimo wszystko stoję w miejscu. Bo nie ma pomysłu. Albo impulsu który zmusił by do działania.
Tak czy inaczej dziś był dobry dzień. Dziś czuje się tylko spokój. Deszcz wolno spadający za oknem o dziwo nie denerwuje a uspokaja. I choć wokół napięte atmosfery i nadciągające zaliczenia i sesja dają o sobie znać to to nawet nie przeszkadza. Czas toczy się do przodu a ja pierwszy raz od tygodni nie myślę o niczym.


środa, 2 kwietnia 2014